sobota, 19 lutego 2022

A jednak lapbook...

Dawno temu zobaczyłam gdzieś w internecie lapbooki wykonywane przez uczniów. Potem co jakiś czas w grupach nauczycielskich widziałam kolejne realizacje. I długo, naprawdę długo stałam na stanowisku, że to nie dla mnie. Szkoda czasu na wycinanki i przyklejanki, nic z tego nie wynika. Swoje przeczucie skonfrontowałam nawet z pewną grupą licealistów - pokazałam im film o tym, jak tworzyć lapbooki i zapytałam, co myślą. Zdania mieli zbieżne z moim. Tak było do początku lutego. Wtedy chodził mi po głowie cykl lekcji o ortografii dla moich czwartaków. Co jakiś czas przypominamy regułę ortograficzną, ćwiczymy ją, a potem niewiele z tego wynika. Chciałam więc zebrać to, co robiliśmy do tej pory, utrwalić, jakoś się tym pobawić. Zbliżający się Dzień Języka Ojczystego i długo oczekiwane ferie zdecydowanie temu sprzyjały. I wtedy... przyszedł mi do głowy zaskakujący dla mnie samej pomysł - a może lapbook? Konsultowałam się jeszcze w tej sprawie z Mistrzynią form papierowych Moniką Czerkas z Blues School i, korzystając z jej wskazówek, podjęłam wyzwanie. 

Pracę zaplanowałam na... cały tydzień. Trochę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Zaczęliśmy więc od... wycieczki. Wykorzystując kartę pracy przygotowaną przez  Basię Taniewicz i 
Mateusza Łyska, ruszyliśmy na poszukiwania słów z trudnościami ortograficznymi (już tutaj kreatywność dzieci mnie zaskoczyła: "proszę Pani, tu jest komputer, a jeśli komputer to internet, a w internecie jest wszystko, czyli wszystko mogę wpisać"). Następnie uczniowie wylosowali karteczki z prostymi zagadkami. Po ich rozwiązaniu okazało się, że w każdym wyrazie jest jakaś trudność ortograficzna. Pozwoliło to na podzielenie się na grupy (ch/h, u/ó oraz ż/rz). Zadaniem grup było zebranie poznanych reguł dotyczących trudności. To oczywiście była nasza lekcja wstępna. 

Kolejnego dnia rozpoczęła się praca z lapbookami. Najpierw 
oczywiście zebraliśmy wszystkie poznane reguły (każda grupa prezentowała, co przygotowała). Potem ustaliliśmy, co powinno znaleźć się w lapbooku i jak powinien on wyglądać (szczęśliwie okazało się, że dzieci jednak kojarzą tę metodę z nauczania wczesnoszkolnego). No i zaczęło się... Czwartoklasiści niezwykle chętnie przystąpili do pracy, wycinali, kolorowali, rysowali. W sumie zajęło nam to trzy lekcje. Wiele się wtedy nauczyłam o moich uczniach. Mogłam zaobserwować, jak różne mają strategie pracy (np. jedni najpierw wszystko wycinali, by potem wypisywać, kleić itd., inni wybierali jeden szablon, wycinali, wypisywali i kleili, by potem sięgnąć po drugi), jak gotowi są do wzajemnego inspirowania się ("o popatrz, to przypomina pizzę", "pokażesz mi, jak zrobić taką wstążkę?", "proszę pani, super, że możemy chodzić między ławkami dzisiaj"), jak są kreatywni (szablon szablonem, ale przecież to może być piłka, pizza lub rożek z lodami), w jaki sposób lubią pracować (niektórzy np. stale musieli chodzić, inni - nie przestając pracować - wciąż rozmawiali z kimś obok, ale byli i tacy, którzy siedzieli sami i w skupieniu tworzyli swój lapbook). Wreszcie widziałam, kto potrzebuje stałego upewniania, że robi dobrze. Wysłuchałam kilku opowieści o papierowych potworach, ulubionych szafkach czy przygodach w czasie domowych prac artystycznych. Zobaczyłam też, że kilka osób po pierwszym zapale szybko się nudzi i ostatnie elementy robi już, żeby tylko były (to też dla mnie ważna wskazówka).
Ostatnia nasza lekcja to przygotowanie krzyżówek z trudnościami ortograficznymi na tył lapbooka. Hasło było oczywiste - FERIE, pomysły dzieci na wykonanie bardzo różne. Na sam koniec nastąpiła prezentacja lapbooków i wspólne rozwiązywanie krzyżówek. Zastanowiliśmy się też, po co je robiliśmy. Ktoś trafnie zauważył - mamy taki nasz podręczny poradnik ortograficzny. Ja dodałabym jeszcze kilka ćwiczonych umiejętności: grafomotorykę, planowanie, organizację pracy, kreatywność. 
Ostatecznie, mimo obaw, jakie miałam wcześniej, uważam ten cykl za udany. Czy zatem żałuję, że nie sięgnęłam po tę metodę wcześniej. Nie. Do wszystkiego trzeba dojrzeć, nie warto sięgać po metodę, co do której nie jesteśmy przekonani. I wraca jeszcze pytanie, które wyjątkowo często zadaję: PO CO? Do czasu, gdy nie dostrzegłam potrzeby ich wykorzystania, sięganie po nie byłoby jedynie gonieniem za "fajną lekcją". Gdy myślałam o metodzie, szukając zastosowania ("jak by tu te lapbooki wykorzystać"), nie mogłam go znaleźć. Gdy odwróciłam myślenie - najpierw cel (zebranie informacji o ortografii), lapbook stał się naturalną odpowiedzią. 

A Wy? Jakie macie doswiadczenia z papierowymi formami?
 Lubicie? Stosujecie?
Pozdrawiam z środka (już?) ferii
(nie)przeciętna polonistka
Ala


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz