piątek, 10 września 2021

O dobrym pomyśle, który zepsułam...

Chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć o prostym i jak myślę dobrym pomyśle na lekcję, który niestety zepsułam - i uczniowie nie wynieśli z zajęć tyle pożytku, ile by mogli. No ale po kolei. 
Od dłuższego już czasu staram się przygotowywać dla moich uczniów lekcje, które mają im pomóc w uczeniu się. Jedną z kluczowych kwestii jest na pewno notowanie. Pokazuję więc moim uczniom różne sposoby tworzenia notatek. Mieliśmy już lekcje o mapach myśli (i ćwiczyli uczniowie tę formę, przygotowując notatki z lektur), metodzie Cornella czy też sketchnotkach. Postanowiłam w trzeciej i drugiej klasie (po sugestii w ubiegłorocznych ankietach ewaluacyjnych) zrobić na początku roku lekcję przypominającą te kwestie. A jak to belfer, chciałam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dodatkowo nawiązać tematycznie do epok, które omawiamy...
Pomysł miał być prosty... Zaczęłam od narysowania na tablicy schematu z poznanymi sposobami notowania. Uczniowie rozpoznawali, jaki to typ notatki. Wspólnie przypomnieliśmy też, zasady tworzenia każdego z rodzajów notatek. Po tej "teoretycznej" części mieliśmy przejść do działania. Uczniowie otrzymali QR kody z ukrytymi tekstami (w klasie II dotyczył sarmatyzmu, w klasie III nurtów poezji młodopolskiej). Z tyłu każdej kartki z kodem była cyferka, oznaczająca jeden z omawianych rodzajów notatek. Zadaniem uczniów było przeczytanie tekstu i zrobienie notatki w wylosowanej przez siebie formie. W zamierzeniu mieliśmy później porozmawiać o tym, jak im się pracowało, jak sprawdziły się te formy notatek. Chodziło też o przećwiczenie ich użycia - notatka to przecież narzędzie, musimy się nauczyć z niego dobrze korzystać... Zachęcałam też, by wypróbować dodatkowo inny rodzaj notatki (już dla chętnych, żeby sprawdzili, co im bardziej odpowiada).  
Co zatem poszło nie tak? Okazało się, że wybrane przeze mnie teksty były zbyt długie. Uczniowie czuli się nimi znużeni, część nie dokończyła notatek. Wnioski były więc jedynie cząstkowe i nikt nie miał ochoty do tekstu wracać, by zrobić kolejną notatkę. 
Niestety, okazało się, że "przedobrzyłam", chciałam za dużo. Już wiem, że gdybym miała kiedyś taką lekcję powtarzać (a myślę, że warto), to na prostszym i krótszym tekście. A może Wy spróbujecie i napiszecie, czy u Was się sprawdziło?

z uśmiechem na początek weekendu
ucząca się na własnych błędach
(nie)przeciętna polonistka
Ala

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz