Wiem od dawna, że warto zaprzyjaźnić się z kalendarzem świąt nietypowych. Stwarza on bowiem wiele okazji, by budować relacje, które są w moim odczuciu podstawą wszelkiego bycia w szkole, warunkiem koniecznym skutecznego nauczania. W ubiegłym roku za późno odnalazłam informację o Dniu Życzliwości i tylko zdawkowo o nim wspomniałam na lekcjach. W tym roku postanowiłam się lepiej przygotować. Już w wakacje zamówiłam kapsułki na tajne wiadomości. Dla każdego mojego ucznia przygotowałam dobre słowo. Gdy w czwartek (21.11) wchodzili do sali losowali życzliwą wiadomość ode mnie. Już to zbudowało dobrą atmosferę.

Nie spodziewałam się aż tak dużego zaangażowania Młodych. W dużym skupieniu wymieniali się kartkami, troszczyli o to, żeby wpisać coś każdemu, o nikim nie zapomnieć. Muszę przyznać, że ze wzruszeniem na nich patrzyłam. Również chwilę później, gdy z błyskiem w oku czytali własne kartki...
Dzień życzliwości miał w naszej szkole jeszcze jeden wymiar. Jest taka tradycja w szkołach salezjańskich, że dzień zaczynamy krótkim apelem (słówkiem). To czas na modlitwę i przekazanie kilku myśli na dany dzień. Słówka mówią katecheci, dyrekcja i nauczyciele.

Tak sobie myślę, że czasem naprawdę niewiele potrzeba. Wystarczy stworzyć okazję, by mogło się dziać dobro i ono się zadzieje... I da nam wiele radości i wzruszenia. Przesyłam i Wam garść "ciepłego i puchatego" i dziękuję, że odwiedzacie mnie w tym miejscu. Bardzo jestem wdzięczna, że jesteście!
(nie)przeciętna polonistka
Ala
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz