niedziela, 24 listopada 2019

Dzień Życzliwości


Wiem od dawna, że warto zaprzyjaźnić się z kalendarzem świąt nietypowych. Stwarza on bowiem wiele okazji, by budować relacje, które są w moim odczuciu podstawą wszelkiego bycia w szkole, warunkiem koniecznym skutecznego nauczania. W ubiegłym roku za późno odnalazłam informację o Dniu Życzliwości i tylko zdawkowo o nim wspomniałam na lekcjach. W tym roku postanowiłam się lepiej przygotować. Już w wakacje zamówiłam kapsułki na tajne wiadomości. Dla każdego mojego ucznia przygotowałam dobre słowo. Gdy w czwartek (21.11) wchodzili do sali losowali życzliwą wiadomość ode mnie. Już to zbudowało dobrą atmosferę. 
Przygotowałam również arkusze, na których wypisałam pionowo imiona uczniów (hasło krzyżówki). Dla każdego z nich dopisałam też jedną pozytywną cechę. Kartki rozdałam licealistom. Poprosiłam, żeby nawzajem je dla siebie uzupełnili.
 Nie spodziewałam się aż tak dużego zaangażowania Młodych. W dużym skupieniu wymieniali się kartkami, troszczyli o to, żeby wpisać coś każdemu, o nikim nie zapomnieć. Muszę przyznać, że ze wzruszeniem na nich patrzyłam. Również chwilę później, gdy z błyskiem w oku czytali własne kartki...
Dzień życzliwości miał w naszej szkole jeszcze jeden wymiar. Jest taka tradycja w szkołach salezjańskich, że dzień zaczynamy krótkim apelem (słówkiem). To czas na modlitwę i przekazanie kilku myśli na dany dzień. Słówka mówią katecheci, dyrekcja i nauczyciele. 
Tak się szczęśliwie złożyło, że zostałam wyznaczona do poprowadzenia słówka właśnie w czwartek 21.11. Rano opowiedziałam więc uczniom bajkę o "Ciepłym i puchatym" (klik) - cudowną apoteozę życzliwości. Przygotowałam też karteczki (inspiracja Vitia Bartošová Hoffmann - dziękuję), które uczniowie mogli zabrać i przygotować własną wiadomość z "ciepłym i puchatym" i przekazać koleżankom, kolegom, nauczycielom. I tutaj zaskoczył mnie entuzjazm młodych ludzi, ich radość dzielenia się dobrym słowem. Gdy zabrakło dodruku karteczek (a było ich sporo), wycinali kartki z zeszytów i takie właśnie liściki przesyłali. Widziałam, że pisali zarówno całkiem młodzi z podstawówki, jak i ci trochę starsi z liceum. Wiem też, że i nauczyciele dostali uczniowskie karteczki z "ciepłym i puchatym". 
Tak sobie myślę, że czasem naprawdę niewiele potrzeba. Wystarczy stworzyć okazję, by mogło się dziać dobro i ono się zadzieje... I da nam wiele radości i wzruszenia.  Przesyłam i Wam garść "ciepłego i puchatego" i dziękuję, że odwiedzacie mnie w tym miejscu. Bardzo jestem wdzięczna, że jesteście!

(nie)przeciętna polonistka
Ala



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz